Oto króciutki traktat o relacji seksu i władzy. Przywołajmy kontrowersyjną hipotezę: władza jest sexy! I drugą, w odwrotnym kierunku: seks to narzędzie albo efekt władzy. Oczywiście władzy rozumianej bardzo szeroko, również jako uzależnienie emocjonalne czy psychofizyczne. Nadrzędna teza brzmiałaby więc ostatecznie: Władza i seks mają ze sobą więcej wspólnego niż wynikałoby to z obrazków jakie znamy z mediów.
Ale czy rządzą nimi podobne mechanizmy?
Jak głosi teoria gier – władza to gra o sumie zerowej. Oznacza to – mówiąc w uproszczeniu – że zysk jednego gracza niejako automatycznie oznacza stratę drugiego. Żeby umacniać swoje panowanie i posiadanie, trzeba to zrobić kosztem innych. Wyobraźmy sobie dwoje ludzi, o imionach: Robin i Ariel. Oczywiście nie przypadkowo używam pary imion uniseks . Nie chcemy przecież popaść w upraszczającą życie hetero-normatywność. A więc żyją oni/one na jednym terytorium i oboje pragną władzy. Im więcej Robin zagarnie jej dla siebie, tym mniej Ariel będzie miał/miała do powiedzenia. Jeśli mamy tylko jedną salaterkę bitej śmietany, to czym więcej deseru jedno z nas zawłaszczy, tym mniej zostanie dla drugiego.
Czym więcej biorę, tym więcej daję!
Zupełnie inaczej jest z seksem – jest on z pewnością grą o sumie niezerowej. Ba! Zależność – w stosunku do fenomenu władzy – jest w przypadku seksu odwrotnie proporcjonalna!
Ponownie wyobraźmy sobie naszą parę, która żyje razem. Znów oboje chcą tego samego. Ale tym razem pragną seksu! Pomińmy przy tym wątek dominacji w seksie, ponieważ po pierwsze nie należy on do meritum sprawy, a po drugie w przypadku seksu dominacja jednej strony często tylko pozornie oznacza podporządkowanie drugiej. W praktyce strona zdominowana ma często przemożny wpływ na stronę dominującą, owijając ją sobie nieraz wokół palca, czy też trzymając ją za przysłowiowe jaja.
W czym seks jest lepszy od władzy?
Gdy Robin i Ariel, żyjący na jednym terenie, pragnęli władzy – zawsze po pewnym czasie ktoś przegrywał, aby wygrać mógł ktoś. Ale teraz, gdy oboje pragną seksu, oboje mogą zyskać. Czym więcej seksu pragnie i ma Robin – tym więcej dostaje go Ariel. I odwrotnie. Wracając do naszej salaterki z bitą śmietaną – mamy tu ciekawy paradoks: im więcej skonsumował/a Ariel, tym więcej otrzymał/a Robin!
Mało tego! Zastój czy brak pazerności nie służy żadnej ze stron. Mniej zainteresowania seksem z jednej strony oznacza automatycznie mniej seksu po drugiej stronie (z władzą byłoby dokładnie odwrotnie).
No, chyba że Robin sfrustrowany/a stagnacją i brakiem mocy sprawczej ze strony Ariel/a postanowi zagrać w grę, czy raczej gierkę o sumie niezerowej z kim innym. Wchodzimy wówczas w nowe rozdanie: element władzy pojawi się wtedy z nowej perspektywy.
Dzisiejszy wpis sponsorują perfumy Archives 69 – idealna figura zapachowa, dzięki której każda ze stron, bez względu na płeć i orientację, zawsze wygrywa.